niedziela, 26 sierpnia 2012

Brzoskwinie na gorąco w słodko-ostrej sałatce.


Brzoskwinie to owoce powszechnie lubiane w moim domu. Nie dość, że mamy tego po uszy na działce, to mama kocha je do tego stopnia, że za jednym razem połyka 3 solidne sztuki.
Dlatego gdy dowiedziałam się, że w naszej wirtualnej kuchni będziemy przygotowywać sałatkę na bazie grillowanych owoców, od razu pomyślałam o brzoskwiniach. Od razu spodobał mi się ten przepis: ze zdobyciem owoców problemu nie było, ricottę mam zawsze, bo to mój ulubiony serek, gorsza sprawa z rukolą... Objechałam cały Wrocław, ale w końcu dostałam. I wyczarowałam dziś na kolację taką sałatkę w towarzystwie MalwinnyMaggieGuli oraz Mopsika, która organizuje akcję Grill 2012.

piątek, 24 sierpnia 2012

Pierwszy domowy chleb. Z mnóstwem ziaren na życzenie.


Od kiedy kupiłam maszynę do pieczenia chleba, uruchamiam ją co drugi dzień (jak nie częściej). Każdego wieczora pytam mamy, jaki chleb tym razem i praktycznie zawsze słyszę odpowiedź "Graham, ale z ziarnami!". No więc idę do kuchni, ustawiam maszynę i klikam "Start". Maszyna "piszczy" i już po chwili słyszę okrzyk mamy: "Ale my mamy dobrze z tą domową piekarnią!"
Tak, polecam wszystkim maszynę do pieczenia chleba, bo nie dość, że zdrowiej i smaczniej, to i o niebo łatwiej. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy taką maszynę posiada lub posiadać będzie, więc podaję także tradycyjny sposób wykonania.
Chleb z tego przepisu jest w 65% z mąki graham, a ciężko taki dostać w sklepie. Zwykle chleby razowe składają się w 40% z mąki z pełnego przemiału, a pozostałe 60% to mąka pszenna oczyszczona. Tutaj mamy nie tylko pewność co do "razowości" naszego chleba, ale i do tego, że nie zawiera żadnych "polepszaczy".
Do tego dochodzi jeszcze ten wspaniały zapach podczas pieczenia i chrupiące piętki, na których masło od razu się rozpływa...

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Egipt, Izrael i Betlejem, czyli kilka ostatnich słów o wakacjach.


Przede wszystkim przepraszam, że drugą część piszę dopiero po ponad tygodniu, ale nie potrafiłam wcześniej znaleźć czasu i chęci na ponowne przeglądanie zdjęć. Minęło już parę dni, a ja dalej nie mogę przyzwyczaić się do własnego, urządzonego wprawdzie w stylu afrykańskim, ale będącego w Polsce - pokoju. A mówią, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...
W tym poście postaram się zwięźle opisać wycieczkę do Izraela oraz Betlejem, a także ostatnie dni w Egipcie i trochę o tamtejszym jedzeniu :).

piątek, 10 sierpnia 2012

Moje drugie spotkanie z Afryką - relacja z Egiptu.


Egipt to chyba pierwsze, pod względem liczby odwiedzających je turystów, państwo afrykańskie, zaraz przed Tunezją. W tym roku więc on był naszym celem, bo chyba po prostu wypada w pierwszej kolejności zwiedzić te bardziej znane kraje, a dopiero potem brać się za Maroko, Gambię, Kenię i ogólnie kraje Czarnej Afryki.
Pojechałam, zobaczyłam i chcę jeszcze raz. Nie tylko dlatego, że świetnie się bawiłam, czego dowodem jest wylane przeze mnie morze łez w ostatnim dniu (chyba jeszcze nigdy nie ryczałam w sumie przez dobre 4 godziny) - nawiasem mówiąc, to chyba mój płacz jest zaraźliwy, bo gdy jeden poznany tam Brytyjczyk chciał się z nami pożegnać, to natychmiast poleciały mu łzy na mój widok, a jako trzecia rozpłakała się moja mama. I płakaliśmy we trójkę.
Ale nie o tym miałam pisać. "Chcę jeszcze raz" nie tylko dlatego, że świetnie się tam bawiłam i że to właśnie Egipt jest tym moim ulubionym państwem afrykańskim (bo tak nie jest, jeszcze takiego nie mam, za mało zwiedziłam). Tylko dlatego, że nie widziałam piramid. Nie pojechałyśmy do Kairu kosztem innej wycieczki. Ale o tym później :).